sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 2

Chiara Sapphire:
Znajdowałam się w wydmie piaskowej. Tak w wydmie!  Piasek miałam wszędzie... Ech jakaś maskara. Dobrze , że mój mentor przesłał mi okulary. Dzięki temu coś widzę pod kilogramami... No tonami piasku. Myślałam gdzie teraz jest mój sprzymierzeniec. Może już został zabity... Albo gdzieś siedzi i się ukrywa. E. On i ukrywanie. Bardziej możliwe jest to pierwsze.
,, Zabty..."- kiedy to pomyślałam zaburczało mi w brzuchu. Moja sytuacja była kiepska bo moją jedyną bronią była włócznia... A jedzenie. Hm nie miałam jedzenia. Raz czy dwa znalazłam paczki z nim. W okolicach rogu. W tym momencie szansa na zdobycie tego była jedną na milion. Delikatnie  ,,wynurzyłam" się z piasku. Oglądnełam się czy nikogo nie ma.
,,Chyba nie mam wyboru. Musze szukać"-pomyślałam nie zadowolona. Zwinnie wyszłam z piasku i zaczełam się w cieniu wydm przemieszczać w stronę rogu obfitości. Miałam cichą nadzieję , że nikogo już tam nie ma. Oczywiście jak na blądynke przystało myliłam się. Zobaczyłam w nim bodajrze babke z piątego dystryktu. Facia i dziewczyne młoda z ósmego . O i jakiegoś chłopaka z dwunastego. Nie miałam szans dostać się po jedzenie. A mieli go pełno... Zaburczało mi w brzuchu.
,,O nie nie nie nie... Nie umrę z głodu" - uśmiechnęłam się sama do siebie- ,,No przynajmniej nie w drugi dzień igrzysk"
Nie wiem czemu byłam potymistką. Kiedy były wojny domowe i inne problemy zawsze byłam uśmiechniętą. No bo po co się martwić jak jest nadzieja. Chciałam wygrać igrzyska wraz ze swoim optynizmem. Pokazać ludziom , że wierzyłam i dałam rade! No ale to był dopier o drugi dzień. Nie myślałam wtedy o wygranej tylko o życiu. Szybko i nie spostrzegawczo ruszyłam. Kiedy dotarłam dość blisko usłyszałam co mówią.
-Erik. Masz te rzeczy- powiedział facio z ósemki rzucając jakimiś roślinami i gałęziami do chłopca z dwunastki.- Daj jej to a kiedy zajmie się swoimi ,,miksturkami" zabij.
Erik w odpowiedzi zaśmiał się i odszedł od rogu. Jeden problem.mniej.
-Ilu wczoraj zgineło? -zapytała dziewuszka
-Siedem... Zaraz zginie ósma. Zostaje nam 16 wieśniaków. Damy rade.
Musiałam myśleć  jak ich zwabić gdzieś inndziej. Zobaczyłam nie wielkie kamyczki. Wzięłam takich garść. I pokoleii rzucałam... Ha! Nie w nich. We wnętrze rogu.
-Słysysz? ,-zapytał zaniepokojony gościu.
-Chyba kogoś nie zabiłeś. Czy to ta z piątki??? - warkneła.
,,Ach te problemy sercowe na arenie"-zachichotałam.
-Skąd. - zarumienił się ale zaraz potem dodał- chodź to sprawdzić.-Mówiąc  to wszedł do piramidy. A ja bez zastanowienia cichaczem pomnełam do jedzenia. Gdy byłam już blisko usłyszałam ,,skrzyp" i zanurzyłam się w pisaku po pachy.
,,SUPER!" -pomyślałam z ironią próbując się wydostać. Miałam tylko pare sekund... Postanowiłam zdjąć buty ocierając się nogami. Chwile to zajęło... Ale za to szybko się wyczołgałam z ,,ruchomych piasków". Gdy tylko dotrałam do zapasów nie tylko zauwarzyłam jedzenie ale też plecak!. Nie zwlekając ani chwili dłużej  włożyłam suszone mięso , owoce i warzywa do plecaka. Chciałam coś zakosić więcej ale usłyszałam głosy więc uciekłam. Biegłam jak najdalej. Gdy byłam już dość daleko zwolniłam i usiadłam.pomiędzy jakimiś piramidami. A było ich tu pełno. Zaczęłam  wyrównywać swój oddech..byłam cholernie zmęczona. Szybko przejeglądnełam co miałam w plecaku. M.i.n. lina , chyba kompas , butelki wody itp. nie było źle. Usłyszałam krzyk. 
,,Ocho kolejny trybut out. Pewnie ta z dwunastki." Szkoda mi było jej. Nie znałam ją ale słyszałam o niej, że jest dobra w walce. itp.
Wracając do mnie. Robiło się ciemno. Musiałam znaleźć piramide/sfinksa/oaze do schronienia. Jeszcze  chwilę odpoczełam i pobiegłam w stronę oazy. Ale żeby się do niej dostać musiałam przejść labirynt piranid pułapek . Rozszyfrowałam to bez problemu. Co jak co ale sprytna byłam.  Były wszędzie kupki żwiru i piasku. W nich były mini bąby. No nie we wszystkich. Tan gdzie były te bąby były stranie małe wgłębienia. Praktycznie nie zauwarzanle. Widziałam , że czyjeś ciało tam lerzy ale nie zwracałam na nie uwagi. Szybko przeskoczyłam bąby i dostałam się miedzy piramidy... A Tam czekały na mnie gigantyczne skorpiony!!! Nie miałam z nimi szans. Było ich +/-  sześć. Zaczęłam uciekać ale dogoniły mnie i otoczyły. Musiałam stanąć do walki choć nie była równa.
,,No to chyba moja ostatnie minuty-uśmiechnęłam się -,,Ale zgine walcząc"

Emilia van Blood :
Po południu byłam w oazie. Opatrywałam pierwsze rany zadene od jakiegoś trybuta z trójki. Kiedy brałam łuk i plecak z rogu obfitości chciał dźgnąć mnie swoimi nożami czy czymś tam.Ale w ostatniej chwili  odskoczyłam biorąc łuk i dwie strzały z kołczanu . Kiedy tylko napiełam cięciwe  nagle ziemia zaczęła  zaczęła drżeć i chłoptaś dosłownie zapadł się  pod ziemię  ale  oczywiście musiał jeszcze rzucił tym swoim metalem w moją strone. Oberwałam w ramię.
No ale wracając do oazy. Kiedy skończyłam opatrywać rany wyjęłam z zdobytego plecaka dwie puste butelki  i napełniałam je wodą. Wtedy usłyszałam kroki. Szybko się zerwałam i zaraz celowałam z łuku  w strone tych dźwięków.  Na szczęście lub nie to był mój ,,kompan" Erik.
-Mógłbyś jak idziesz dawać nasze ustone znaki?!- ochrzaniłam go.-Jeszcze chwilę a oberwałbyś strzałą w łeb.
-I tak byś nie trafiła - warknoł.
Ten chłopak mnie porządnie irytował. Ogólnie dobrze walczył ale nic poza tym. No miał jeszcze niewyparzony język. Najchętniej zabiłabym go wtedy ale nie mogłam bo się umówiliśmy .
-Uważaj na słowa-spiorunowałam go wzrokiem i wróciłam do przerwanej czynności- Przyniosłeś rośliny , o które Cię prosiłam?-
W tym momencie poczułam , że rzucił nimi we mnie .
,,Wdech , wydech , wdech będziesz miała jeszcze okazje by go zabić"-pocieszałam się w duchu.
Kiedy napełniłam butelki wodą pitną jedną włożyłam do plecaka a drugą obok niego. Natomiast wyjęłam przybory do robienia trucizny na strzały. (miska , tłuczek , fiolki) .
Ponownie usiadłam  nad wodą i zaczęłam mieszać , zgniatać i rozcięczać rośliny. Przez ten czas nie zamierzałam odzywać się do Erika. Zupełnie nie obchodziło mnie co ten chłoptaś robi. Niestety powinno. Kiedy miałam już wystarczająco dużo trucizny obróciłam się w kierunku gdzie Erik miał pilnować mnie i plecaka. Ale go tam nie było.Delikatnie odłożyłam sprzent i ruszyłam gdzie powinien być ten głąb z plecakiem. Nie było w tym miejscu plecaka tylko butelka wody , kawałek mięsa , nóż , lina sztylet , kołczan. Byłam wściekła. Mogłam go już dawno zabić a nie użalać się nad kretynem. Kiedy zebrałam  do kupy to co mi zostało znalazłam czarny kamień z napisem ,,nie zawracaj sobie głowy , tak będzie lepiej."
,,Pewnie ten idiota to zostawił" - pomyślałam i Wziełam kamyk i rzuciłam nim jak najdalej umiałam. Nie widziałam co robić. Gdybym wzieła wszystko do ręki przeszkadzało by mi to i byłabym łatwym celem dla innych trybów. Postanowiłam , że fiolki z trucizna włożę do  kołczanu pomiędzy strzały. Z liny zrobiłam pas i przywiązałam do niego sztylet. Wszystko na siebie ubrałam , butelke wzielam do ręki i ruszyłam w stronę piramid.
***
Moim celem była jedna z mniejszych sfinksów. Chciałam mieć tam siedzibe. Szłam miedzy wydmami kiedy usłyszałam męski  głos.
-Dwunastka jak widzę .- krzyknął.
Kiedy tylko to powiedział  obróciłam się w jego stronę już napiętą cienciwą.
Był to chłoptaś z 2.Stał patrząc na mnie zwierzęcym wzrokiem z swoją, włócznią.
- Dwójka ,jak widzę - uśmiechnęłam się głupio i  mówiąc to  wypuściłam strzałę. Nie spodziewał się tego. Niestety był tak dalego , że strzała tylko delikatnie wiła mu się w ramię. Oczywiście wpadł w szał. Wyjął strzałę z ramienia , i zaczął  biec w moim kierunku. Wystrzeliłam jeszcze  3 strzały ale tylko jedna trafiła go w nogę.
,,Cholera... Zostało 20m." - myślałam.  Łatwo obliczałam wzrokowo merty i kliometry.
Widziałam , że została mi walka z sztyletem. Więc łuk założyłam na siebie a potrzebna broń odwiązałam od ,,pasa".On biegł a ja stałam.w Bez ruchu  z poważną miną.
,,15metrów ... 11 ...8...4 ..3.. Teraz!".
Z całej siły kopnełam piasek celując w jego twarz.Bałam się , że to nie zadziała ale jednak!
- Moje oczy!- chłopak zaczoł bezwładnie machać swoją włócznią we wszystkie strony. Niestety byłam w polu rażenia. Udawało mi się unikać. Za którymś tam razem chwyciłam go za ten przeklęty kij i pociągnełam z całej siły mając nadzieję , że się wywali. W życiu  się tak nie pomyliłam. Kiedy trzymałam kij on podniusł go wysoko. Przestałam dotykać podłoża. Zaraz potem rzucił mną o glebe a następnie próbował mnie dźgnąć. Powoli odzyskiwał wzrok. Musiałam szybko się oddalić.  Z leżenia ma plecach zrobiłam kozła tyłem i zaczęłam biec. Nie nie uciekłam. Potrzebowałam trochę czasu. Kiedy biegłam on pół - ślepy nadal próbował mnie dźgać. Kiedy byłam wzrastająco daleko zwinnym ruchem zdjęłam kołczan i łuk . Wciągnęłam trucizny i zamoczyłam trzy strzały. Poczym szybko napiełam łuk i wycelowałam w chłopaka. Zdążył się zoriętować , że wbija kij w piasek.
-Dopadne Cię-  krzyknął zaczął biec ( znów ) w moim kierunku. Naciągnełam mocno cięciwe i ją puściłam.  Wszystie 3 strzały wbiły się w niego.
,,No dalej... giń" myślałam.
On nadal biegł w moim kierunku. Aż nagle upadł. Dostał drgawek.
,, Działa"!
Zwinełam rzeczy i zaczełam biec w strone najblirzszej piramidy. 
W tym momencie mogłam być  łatwym celem.
***
Niestety nie zdążyłam przed zmrokiem dotrzeć do celu.
Miałam już dość atrakcji na ten dzień. Byłam wycienczona a to był dopiero drugi dzień igrzysk. Postanowiłam przespać się w małej oazie. Miałam nadzieję   że nie będę miała tego dnia więcej przygód. Niestety znowu się myliłam. Gdy do tarłam do celu wykopałam szybko mały dołek do którego włożyłam wszystko oprócz sztyletu. Tak dla bezpieczeństwa. Następnie wspiełam sie na palme i położyłam w niezbyt wygodnej pozycji. Chciałam zanim zasne szybko zoriętować się jak wygląda ta ,,plansza". Widziałam ciało jednego trybuta. Piramidy  , oazy i skorpiony atakujące jakąś dziewczyne.
,, Wróć. Skorpiony?"
Uznałam ,że było to świetne widowisko więc przyglądałam się uważnie. Dziewczyna jakoś sobie radziła ale później skorpiony ją dopadły. Czekałam na ciąg dalszy tego przedstawienia ale ni z tąd ni z owad zauważyłam coś dziwnego. Albo raczej kogoś. Był to mężczyzna. Z czarnymi średnio długimi włosami i bladą cerą ubrany w długie spodnie, bluzke i płaszcz.(Wszystko czarne). Ale ciekawe było to , że nie był trybutem.
,,Jak on znalazł się na arenie?!"- byłam w szoku.
Później do mnie dotarło , że owy mężczyzna obserwował mnie. No może nie obserwował. Poprostu się gapił. Kiedy spostrzegł , że go widzę pokazał mi czarny kamień po czym położył go na ziemi i się uśmiechnoł. Następnie sobie poszedł jak by nigdy nic i zniknoł z pola widzenia.,,To było dziwne". Szybko zeskoczyłam z palmy i ruszyłam w kierunku gdzie ostatnio widziałam facia w czerni. Kiedy tam sie znalazłam podniosłam owy kamień. Była na nim napisana wiadomość: ,, Twój wróg może być twoim przyjacielem" a na odwrocie ,,Nie wyrzucaj go tym razem". Zatkało mnie. Ale nagle intuicja podpowiadała mi , że muszę pomóc tej dziewczynie , którą widziałam. Lecz liczyłam się z tym , że  mogło być za późno. Zaczełam biec. Moje nogi same mnie prowadziły. Poczułam w sobie... pozytywną energie. Nie czułam jej od 6 lat. To było  dziwne. Wracając do biegu: szybko dotarłam do gigantycznych  skorponów.  Okazało się , że skorpionów było więcej niż widziałam. Ale 3/4 było już martwe.  Zostały tylko dwa.
,,Dobry ruch" pomyślałam kiedy wskoczyła na grzbiet jednego ze skorpionów.
Ale nie szło jej już zbyt dobrze. Skorpiony załapały ją i przymierzały strzypce do jej gardła. ,, Muszę działać"-pomyślałam i wybiegłam z ukrycia. Wskoczyłam nabjednego potwora i szybko wbiłam mu sztylet w głowę. Zaczol się miotać i nagle upadł a jego ,,kompan" rzucił dziewczyną i ruszył na mnie. Ja z głowy jednego skoczyłam na głowę drugiego. Ale nie było tak łatwo. Miał pancerz na głowie. Bezsensu próbowałam wbić sztylet w głowę. Nagle swoim ,,ogonem"  próbował mnie stracić. Wnet zaryzykowałam i za każdym razem gdy jego odwłok się zbliżał kopałam je i unikałam. I tak w koło. W pewnym momencie zamachnoł się by wbić we mnie żądło.Stanełam w bez ruchu. ,, 3... 2... 1..." I udeżył w moja strone a ja w ostatniej chwili odskoczłam. Mój plan zadziałał. Potwór przebił sobie pancerz... i też wstrzyknął sobie jad.
,,Tak!"- byłam w szoku. Ale szybko się pozbierałam i pobiegłam w stronę  dziewczyny, którą uratowałam.  Siedziała na głazie wycienczona. Chwyciłam ją za rękę.
-Masz siły biec?!- Spytałam.
Blondynka w odpowiedzi pokiwała głową. Ruszyliśmy w stronę mojej ostatniej kryjówki. Na miejscu pomogłam dziewczynie wspiąć się na palme a ja odkopałam moją broń wraz z butelką wody. Następnie dołączyłam do dziewczyny. Była chyba bardziej zmęczona niż ja albo udawała.
-Jestem Emilia van Blood- mówiąc to podałam jej butelke wody.- Dystrykt 12.
Spojrzała na mnie w lekkim szoku.
-  Dzięki . Jestem Chiara-uśmiechneła się  i wzieła oszczędny łyk. - Dystryk  5. - oddała mi butelke.- Dla... Dlaczego. Mnie uratowałaś.
Zatkało mnie. Spochmurniałam. Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Coś w stylu : ,, zobaczyłam takiego faceta i.pomyślałam , że Cię uratuje." Nie... To było by głupie. W czasie dożynek coś tam mówił mój trener , żebym wyrobiła sobie relutacje... Więc to zastosowałam
-Nie musisz wiedzieć.

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. I znowu ja z moimi uwagami xD
    *Chiara Sapphire:
    Stanowczo za często używasz kropek. Spróbuj łączyć zdania, a nie je ciągle rozdzielać, bo naprawdę źle się czyta.
    Co się tyczy sytuacji z chłopakiem z 2, nie podobała mi się. Ponoć stali daleko od siebie, więc czemu nie zauważył strzały, którą Chiara wystrzeliła?!
    ,,[...]co miałam w plecaku. M.i.n. lina , chyba kompas [...]". Powinno być raczej ,,[...]plecaku, m.in. [...]"
    Spodobało mi się wplecenie kolokwializmów, od razu widać, że jesteś zabawną i optymistyczną osobą.
    I klasyczne błędy interpunkcyjne, ale to się nie czepiam, bo sama mam z nimi problemy.
    *Emilia van Blood:
    Aj, nawiasy. Nie używaj ich lepiej, to takie...mało-książkowe.
    Lepiej nie używaj skrótów takich jak ,,m" zamiast ,,metrów".
    Podobają mi się opisy - są takie dokładne, ale nie długie.

    Ale poza tym oba POV bardzo ciekawe i interesujące *.* Życzę wszystkim autorom weny i czekam na nexta ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh dziękuję za słuszne uwagu ^.^ :D w tym przypadku oby dwie postacie są moje :D widać , że jedna osoba je pisała? ;)

      Usuń
  3. ciekawy pomysł na opowiadanie, kocham igrzyska i percy'ego, i moim zdaniem fajnie piszecie :)
    tylko mam jedną uwagę, skorpiony chyba są odporne na swój własny jad, ale poza tym życzę powodzenia :)

    I zapraszam
    http://spojrzenie-tygrysa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję słuszna uwaga... Ale chyba dla skorpionów gigantów można zrobić wyjątek ;>

      Usuń